12 cze 2015

KLASY 4a I 4b NA WYCIECZCE W PIENINACH



11 czerwca klasy 4a oraz 4b zamknęły szkolny sezon wycieczkowy jednodniową wyprawą w pobliskie Pieniny. Była to ostatnia podróż uczniów Jedynki w bieżącym roku szkolnym. Oznacza to, że początek wakacji jest tuż, tuż!
Wyprawa do krainy wędzonych oscypków rozpoczęła się wczesnym rankiem, zbiórką przy ul. Szkolnej 1. Pod czujnym okiem opiekunów i wycieczkowego przewodnika uczniowie wyruszyli w stronę Niedzicy. 



Doskonały nastój podróżniczy przeplatał się z obawami o to, czy pogoda będzie tego dnia sprzyjać i czy pozwoli na zrealizowanie wszystkich planów i atrakcji przewidzianych dla dzieci.

Atmosfera wycieczki uwidoczniła się już w trakcie pierwszego, krótkiego postoju w Łącku, na lokalnej stacji benzynowej. Chociaż jego głównym celem była tylko toaleta, to dzieci już tutaj mieli przemożną chęć uszczuplenia budżetu przeznaczonego na cały dzień wyprawy. Jak to zwykle bywa na szkolnych wycieczkach, sklepowe regały kuszą wtedy najbardziej i nawet kolorowa taśma izolacyjna wydaje się doskonałym prezentem dla taty… przywiezionym z wyprawy w Pieniny. Zapały uczniów szybko jednak zostały ostudzone… przez cennik jaki oferują stacje benzynowe.
W ten sposób, bez sklepowych zdobyczy, ale za to opróżnionymi pęcherzami uczniowie ruszyli w dalszą drogę, którą umilali sobie piosenkami, grami na telefonie oraz oglądaniem Epoki Lodowcowej wyświetlanej na ekranie autobusowego telewizora.
Mniej więcej, po dwóch godzinach jazdy uczniowie wysiedli z autokaru w rozgrzanej czerwcowym Słońcem pienińskiej Niedzicy. Po krótkich negocjacjach przewodnika z miejscowym góralem, reklamującym się jako najtańszym i najpewniejszym źródłem zakupu biletu na wszystkie atrakcje, uczniowie ruszyli nad przystań, skąd statkiem o wdzięcznej nazwie Halny przenieśli się na drugą stronę jeziora… prosto pod mury Zamku Czorsztyńskiego. Zwiedzanie zamku umilała uczniom Pani przewodnik, racząc dzieci legendami jakimi na przestrzeni wieków obrosła ta pienińska twierdza.
Po uwieńczeniu wszystkiego na kartach pamięci aparatów i smartfonów, wycieczkowicze udali się Halnym w drogę powrotną do Niedzicy. Na niektórych twarzach malowało się wyraźne zdziwienie i konsternacja, gdy na wyświetlaczach telefonów przeczytali smsy z wiadomością o przełączeniu na operatora słowackiego. Sprawiło to, iż niewielka grupa dzieci, w czasie zwiedzania zamku w Niedzicy była całkowicie pochłonięta rozmyślaniami, jak to opiekunowie zafundowali im niespodziankę w postaci zagranicznej wycieczki, do naszych najbliższych, południowych sąsiadów.
Kolejną atrakcją, jak oczekiwała na „Jedynkowiczów” było zwiedzanie otwartej w 2006 roku wozowni. Muzeum wyposażone w pochodzące z prywatnej kolekcji zabytkowe wozy odsłoniło przed uczniami nieco historii transportu z ostatnich stuleci.
Czas płyną nieubłaganie i w ten o to sposób nadeszła chwila by opuścić brzegi Jeziora Czorsztyńskiego i zrealizować ostatnią część planu szkolnej wycieczki – zwiedzanie, oddalonego o kilkadziesiąt minut jazdy autokarem – Wąwozu Homole.
Po krótkiej podróży w okolice uzdrowiskowej Szczawnicy, którą znów Pani przewodnik urozmaicała ciekawymi opowieściami i legendami, uczniowie z odnowionymi siłami ruszyli w górę, szlakiem jednego z najpiękniejszych górskich wąwozów. Malownicze Homole, wciśnięte między pnące się strzeliście w stronę nieba wapienie, wykrzesały z wycieczkowiczów resztki sił.
Ostatnim przystankiem na szlaku był Szałas Bukowinki. Tu dzieci miały okazję wydać resztki wycieczkowego kieszonkowego na obchodzące unijne przepisy łoscypki, cupazecki i… kolorowe, plastikowe piłeczki. 
Z pustymi kieszeniami, zapełnionymi kartami pamięci i niemal rozładowanymi do zera bateriami z telefonów, wszyscy zasiedli w autokarowych fotelach.
Niespełna dwie godziny jazdy zawiodło dzieci  na powrót do Grybowa, gdzie po drodze uczniowie mieli jeszcze okazję przejeżdżać obok ostatniej atrakcji – niestety - tym razem ominiętej – słynnej amerykańskiej restauracji McDonald’s…. Galeria z wycieczki tutaj.
Michał Moskalewicz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Tutaj zostaw swój komentarz